sobota, 4 listopada 2017

DRUKARZE, POLSZCZYZNA I BIBLIA

Florian Ungler i Hieronim Wietor, drukarze krakowscy, byli pionierami drukarstwa w języku polskim. To właśnie im zawdzięczamy rozwój polskiej książki, który przypadł na czas reformacji i renesansu.

Podczas sejmiku w Środzie Wielkopolskiej, w 1534 r., szlachta zgłaszała postulat „aby nam księża nie bronili imprymować (drukować) po polsku historii, kronik, praw naszych i też inszych rzeczy, a zwłaszcza o Biblię. Albowiem każą bić sobie rzeczy rozmaite, a czemuż też nam nie mają bić naszym językiem. Tu też nam się krzywda wielka widzi od księży, albowiem każdy naród ma swym językiem pisać, a nam księża każą głupimi być”.

By drukować w języku polskim trzeba było opracować zasady polskiej ortografii, a następnie wyprodukować czcionki. Na prośbę Floriana Unglera został opracowany pierwszy traktat o rodzimej ortografii. Jego autorem był ks. Stanisław Zaborowski, a miało to miejsce w 1513 roku.

Prace nad polską ortografią były kontynuowane w Królewcu na dworze Księcia Pruskiego Albrechta Hohenzollerna, który stał się władcą pierwszego w historii państwa luterańskiego. Książę, jako protektor reformacji i luteranizmu, skupiał w swoim otoczeniu humanistów, ludzi uczonych i artystów.

W latach 40. XVI wieku pojawił się w Królewcu, wykształcony w Wittenberdze zwolennik reformacji, Stanisław Murzynowski. To właśnie ten młody filolog i humanista rozpoczął tłumaczenie Nowego Testamentu z języka greckiego. Równolegle z tłumaczeniem tekstów nowotestamentowych Murzynowski prowadził badania nad ortografią polską, zakończone wydaniem opracowania pod tytułem „Ortografija polska”. Cały tekst Nowego Testamentu w przekładzie Murzynowskiego ukazał się w 1553 roku jako pierwsze tłumaczenie tekstu biblijnego na język polski z greki. Wcześniej (1551) ukazały się drukiem cztery Ewangelie – które dedykowano królowi Zygmuntowi Augustowi.

Pragnienie, wyrażone przez polską szlachtę, dostępu do drukowanej Biblii w języku polskim, zostało zrealizowane po 19 latach od jego wyrażenia na sejmiku Środzie Wielkopolskiej. Drukowana Biblia dawała możliwość szerzenia się idei reformacyjnych w Polsce.

Pierwszy w historii przekład całości tekstu biblijnego z języków oryginalnych (greki i hebrajskiego) ukazał się drukiem w 1563 roku. Znany jest on pod nazwami: Biblia brzeska (od miejsca wydania – Brześć nad Bugiem), Biblia pińczowska (od ważnego ośrodka reformacji – Pińczowa – gdzie tłumaczono tekst biblijny) lub Biblia Radziwiłłowska (od nazwiska fundatora – Mikołaja Radziwiłła Czarnego). Biblia brzeska, obok Biblii nieświeskiej (używanej przez braci polskich) była podstawowym niekatolickim przekładem tekstów Starego i Nowego Testamentu, aż do czasu ukazania się drukiem Biblii gdańskiej (1632).

Od czasów protestanckiej reformacji minęło już 500 lat. 31 października br. obchodziliśmy jubileusz ogłoszenia przez Marcina Lutra w Wittenberdze 95 tez, które były polemiką wobec praktyki odpustowej Kościoła rzymskiego. Jedną z zasad reformacji, wśród tzw. 5. SOLAS, jest zasada „Sola scriptura”. Głosi ona, że Tylko Pismo Święte jest ostatecznym autorytetem i najwyższą normą życia i wiary dla chrześcijanina.

Reformatorzy i prekursorzy reformacji (Jan Waldo, Jan Wiklif, Jan Hus) płacili ogromną cenę, aby przyprowadzić narody Europy do poznania Ewangelii i dać ludziom do ręki Słowo Boże, aby mogli je czytać we własnym języku – języku serca. Tym co stanowiło siłę ruchów reformacyjnych był właśnie dostęp do Słowa Bożego – tekstu Starego i Nowego Testamentu. Czytając Słowa Jezusa i apostołów zapisane na kartach 27. ksiąg Nowego Testamentu, mamy dostęp do źródła, które powinno stanowić o sile chrześcijańskiej wiary.

Bez odniesienia naszych przekonań i wiary do Biblii dryfujemy w odmętach ludzkich przypuszczeń, narażając się na niechybną katastrofę. Czy dostęp do Biblii sprawi, że wszyscy ją pokochają i zapragną żyć jej treścią? Pewnie nie. Jednak u wielu czytających teksty biblijne może pojawić się wiara prowadząca do poznania Tego, który zdecydowanie jest godzien, aby Go poznać – Jezusa Chrystusa, o którym tak pisał Paweł z Tarsu: „On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wobec całego stworzenia, gdyż w Nim wszystko zostało stworzone w niebie i na ziemi: to, co widzialne i niewidzialne, trony czy panowania, zwierzchności czy władze – wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim istnieje. On także jest Głową Ciała - Kościoła. On jest początkiem, pierworodnym spośród umarłych, aby być pierwszym we wszystkim. Spodobało się bowiem Bogu, by w Nim zamieszkała cała pełnia i aby przez Niego wszystko pojednać ze sobą – wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża, zarówno na ziemi, jak i w niebie. I was, którzy niegdyś byliście obcymi i wrogami przez wasze myśli i złe czyny, teraz przez śmierć pojednał w swoim doczesnym ciele, aby stawić przed sobą jako świętych i nieskalanych, i nienagannych”.

poniedziałek, 16 października 2017

FILM "LUTER" - PROJEKCJA

Film Luter to dramat biograficzny oparty na życiu Marcina Lutra i początkach reformacji w Niemczech. Film opowiada historię zakonnika (w tej roli Joseph Fiennes), który dzięki mecenatowi potężnego saksońskiego księcia Fryderyka zostaje doktorem teologii na uniwersytecie w Wittenberdze. Punktem zwrotnym w życiu Lutra stała się jego wizyta w Rzymie…

Film będzie można obejrzeć w niedzielę 29 października, o godz. 17.00 w MCH Stara Betoniarnia, lok. 42 (I piętro). Wstęp wolny.

niedziela, 15 października 2017

KOŚCIÓŁ I NAZIŚCI. WSPÓŁPRACA I SPRZECIW

„…Oskarżamy się, że nie wyznawaliśmy zbyt odważnie, że nie modliliśmy się bardziej żarliwie, że zabrakło nam radosnej wiary i że goręcej nie miłowaliśmy”.

Takie słowa znalazły się w tzw. Stuttgarckim Wyznaniu Winy, czyli Oświadczeniu Rady Ewangelickiego Kościoła Niemiec wobec przedstawicieli Ekumenicznej Rady Kościołów. Zostało ono odczytane w 19 października 1945 roku w Stuttgarcie.

Spośród 60 milionów mieszkańców Niemiec w 1933 r., czyli w roku uzyskania przez Hitlera pełni władzy w Niemczech, 40 mln deklarowało protestantyzm (w zdecydowanej większości luteranizm) a 20 mln stanowili katolicy. Partia Hitlera, NSDAP (Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników), zdecydowanie większe poparcie w wyborach uzyskała w regionach zamieszkiwanych przez protestantów aniżeli tam, gdzie większość stanowili katolicy. Już w wybory do Reichstagu z 1930 roku pokazały znaczne poparcie dla ideologii nazistowskiej w ewangelickich okręgach wyborczych (w tym na terenie Pomorza, Frankfurtu nad Odrą i Legnicy, czyli wschodnich częściach Rzeszy Niemieckiej).

Niektórzy duchowni protestanccy, związani z ruchem Niemieckich Chrześcijan, byli oddani sprawie nazizmu. Jerzy Sygnecki w tekście „Sytuacja w kościele ewangelickim w Landsbergu an der Warthe (Gorzowie) w latach 1933–1945” napisał: „Z inicjatywy Niemieckich Chrześcijan doszło do zwołania wiecu w berlińskim Pałacu Sportu 13 listopada 1933 roku. Wtenczas uchwalono kilka radykalnych uchwał: niemiecki Kościół (ewangelicki) jako «Kościół narodowy» miał «oczyścić się ze sprzedajnej moralności żydowskiej» (Lohnmoral), czyli dążono do wprowadzenia w życie «paragrafu aryjskiego» zgodnie z ustawą z 7 kwietnia 1933 roku, a tym samym wykluczenia Żydów z kościoła ewangelickiego. Postanowiono także odrzucić Stary Testament z nauki kościelnej. Dążono do ukazania Jezusa Chrystusa w sposób nowoczesny, jako bardziej «bohaterskiego»”.

Sprzyjający nazistom Ludwig Müller, członek NSDAP od 1931 roku, został mianowany przez Hitlera jako „biskup Rzeszy”. Niektórym niemieckim teologom bliski był antysemityzm głoszony przez nazistów. Gerhard Kittel w wykładzie wygłoszonym w Tybindze (czerwiec 1933 roku) omawiał możliwe rozwiązania „problemu żydowskiego” i zalecał pozbawianie Żydów obywatelstwa i praw obywatelskich oraz izolację w gettach. Inny duchowny protestancki Emanuel Hirsch, członek NSDAP od 1937 roku, dostrzegał w Hitlerze nadzieję na chwalebne „zmartwychwstanie” Niemiec i potępiał innych uczonych, którzy nie popierali Führera.

Chlubną kartą w historii niemieckiego protestantyzmu w czasach III Rzeszy zapisał się Kościół Wyznający (Bekennende Kirche), do którego należeli ewangelicy sprzeciwiający się nazistowskiej ideologii nienawiści. Wśród jego działaczy był pastor Martin Niemöller – były dowódca niemieckiego okrętu podwodnego w czasie I wojny światowej. Początkowo sympatyzował z nazizmem jednak z czasem zajął postawę krytyczną wobec ideologii Hitlera. Jego negatywny stosunek wobec nazizmu wzmógł się wskutek antysemickiej wymowy, uchwalonych we wrześniu 1935 roku, „norymberskich ustaw rasowych”. To właśnie Niemöller jest autorem znanych słów:
„Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem,
nie byłem komunistą.
Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem,
nie byłem socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem,
nie byłem związkowcem.
Kiedy przyszli po Żydów, milczałem,
nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować”.

Ważną postacią Kościoła Wyznającego był, urodzony we Wrocławiu, niemiecki duchowny ewangelicki i teolog, Dietrich Bonhoeffer. Został on aresztowany przez Gestapo i przebywał, miedzy innymi, jako więzień w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. 9 kwietnia 1945 został powieszony w Flossenbürgu na kilka tygodni przed zakończeniem wojny. Przedstawiciele Kościoła Wyznającego wystosowali „Teologiczną Deklarację z Barmen” (1934 rok), w której zaprezentowane jest klarowne stanowisko, że Jezus Chrystus jest jedynym i prawdziwym Słowem Boga, którego należy słuchać. Deklaracja odrzuca podporządkowanie Kościoła państwu oraz państwa Kościołowi. Wyraża też sprzeciw wobec przywództwa Hitlera, któremu przeciwstawia Jezusa – jedynego Pana i władcy. Pełen tekst deklaracji dostępny jest pod linkiem: www.magazyn.ekumenizm.pl/content/article/20040724152921489.htm

Aleksandra Kmak-Pamirska w pracy „Kościół w służbie państwa? Postawa Kościołów ewangelickich wobec władz narodowosocjalistycznych w Trzeciej Rzeszy w latach 1933-1935” stwierdza: „Członkowie Kościoła Wyznającego, którzy pragnęli powrotu do prawdziwej, czystej wiary chrześcijańskiej, odrzucili kult narodu i wodza, propagowany przez większość wyznawców protestanckich zrzeszonych w Niemieckim Kościele Ewangelickim, przez co stanęli po drugiej stronie barykady i narazili się na prześladowania i represje”.

W całej historii Kościoła, a także w dziejach świata, widzimy i będziemy oglądać jak „pszenica rośnie razem z kąkolem” (zob. Mt 13,24-30). Historia też dowodzi, że Kościół jest w stanie funkcjonować i przetrwać w każdych uwarunkowaniach politycznych (nawet pod najbardziej nieludzkimi reżimami), a próby związania Kościoła z polityką nie kończą się dobrze (już przykład Konstantyna Wielkiego jest na to dowodem).

Warto jeszcze dodać, że fascynacja nazizmem nie była tylko domeną niemieckich luteran. Zachwytowi wobec tej zbrodniczej ideologii ulegli także przedstawiciele innych wyznań chrześcijańskich. Katolicki biskup rzymski Alois Hudal wzywał do popierania nazizmu. Sam był agentem wywiadu III Rzeszy, a po zakończeniu II wojny światowej pomagał zbrodniarzom hitlerowskim w ucieczce do Ameryki Południowej. Fascynację nazizmem przeżywał także katolicki biskup Fryburga Conrad Gröber (zwany „brunatnym biskupem”), z czasem jednak stanął po stronie tych, którzy sprzeciwiali się władzy hitlerowców.

Czego możemy nauczyć się z historii niemieckiego Kościoła z czasów III Rzeszy?

Wskazane jest abyśmy budowali naszą codzienność nie tyle na zmieniających się ideologiach co raczej na niezmiennych i ponadczasowych prawdach biblijnych i prostym przesłaniu Ewangelii. Przesłaniu, w którego centrum jest osoba Pana Jezusa Chrystusa. Dla autorów Nowego Testamentu „wszystko jest w Nim, dla Niego i przez Niego” (zob. Kol 1,16). Jan napisał: „Świat zaś przemija, a wraz nim jego żądze” (zob. 1 J 2,17). Przemijające są również żądze polityczne i apetyt na władzę wraz ze złudną nadzieją, że politycy stworzą nam „raj na ziemi”. Zaraz po stwierdzeniu o przemijaniu „tego świata z jego żądzami” apostoł Jan dodał: „Kto pełni wolę Boga, trwa na wieki”.

Przedstawiciele Kościoła Wyznającego w Niemczech pokazali, że można dochować wierności Bogu nawet w najciemniejszych okresach historii. Za tę wierność wielu z nich zapłaciło najwyższą cenę - cenę własnego życia. Co zyskali? Chlubne świadectwo i, jak wierzę, upodobanie w Bożych oczach na wzór bohaterów wiary wymienionych przez autora Listu do Hebrajczyków (zob. Hbr 11).

KRÓLEWIEC I ABRAHAM KULWIEĆ

W rozwoju reformacji na ziemiach polskich ogromny udział miały Prusy Książęce. Miały one w obozie protestanckim szczególną pozycję - jako pierwsze państwo, gdzie luteranizm stał się religią państwową. Szcze­gólne zasługi dla rozwoju reformacji w Księstwie Pruskim poniósł sam książę Al­brecht Hohenzollern (1490–1568).

Idee protestantyzmu przenikały na ziemie polskie bezpośrednio z Wittenbergi (szacuje się, że przez sale wykładowe uniwersytetu wittenberskiego w ciągu XVI-stulecia przewinęło się około 500 Polaków, z tej liczby gros polskich studentów przypada na lata, kiedy wykładali Marcin Luter i Filip Melanchton) oraz z Królewca.

Książę Albrecht przykładał ogromną wagę do rozwoju drukarstwa. W Królewcu i Ełku, latach 1545-1552, ukazało więcej druków polskich niż na całym obszarze Rzeczypospolitej. W ogromnej masie były to teksty religijne (reformacyjne), ogłaszane przez drukarzy i pisarzy takich jak: Jan i Hieronim Małeccy, Jan Seklucjan, Stanisław Murzynowski, Marcin Kwiatkowski, Eustachy Trepka. Wiele spośród tych druków (wśród nich Katechizm Marcina Lutra, Nowy Testament w przekładzie Murzynowskiego) przewożono do Polski i tam roz­prowadzano.

Książę Albrecht jako protektor luteranizmu fundował stypendia dla młodzieży protestanckiej na uniwersytecie królewieckim. Zadaniem tego ośrodka akademickiego było szerzenie „czystej ewangelii” wewnątrz księstwa i w całej Rzeczypospolitej, dostarczenie państwu kadry urzędniczej, nauczycieli, lekarzy oraz ogólne szerzenie oświaty i kultury humanistycznej. Jednym z założycieli Uniwersytetu Albertina w Królewcu był Abraham Kulwieć, który otrzymał katedrę języków biblijnych: hebrajskiego i greckiego.

Abraham Kulwieć studiował w Krakowie,w Lowanium, w Lipsku i Wittemberdze, gdzie poznał Filipa Melanchtona. Ostatnim miejscem studiów Kulwiecia były Włochy, gdzie uzyskał doktorat obojga praw na uniwersytecie w Sienie. Jego promotorami byli sympatycy reformacji: Lodovico Boghese i Alessandro Sozzini. Z początkiem 1541 roku Kulwieć przybył do Wilna, gdzie rozpoczął swoją działalność reformacyjną i edukacyjną. Jednak, w imię zwalczania „herezji”, biskup wileński, książę Paweł Holszański, uzyskał w maju 1542 roku dekret Zygmunta Starego nakazujący humaniście stawić się przed sądem kościelnym. Dla Kulwiecia co oznaczałoby to uwięzienie lub śmierć. Kulwieć, dzięki pomocy królowej Bony, zbiegł do Prus. Tam uzyskał wsparcie księcia Albrechta Hohenzollerna.

Ze wsparcia finansowego ks. Albrechta korzystał także Jan Kochanowski, który bywał na dworze w Królewcu w latach 1551, 1552 i 1555. Przypuszczalnie właśnie tam napisał hymn „Czego chcesz od nas Panie za Twe hojne dary”.

Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?
Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie:
I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie.
Złota też, wiem, nie pragniesz, bo to wszytko Twoje,
Cokolwiek na tym świecie człowiek mieni swoje.
Wdzięcznym Cię tedy sercem. Panie, wyznawamy,
Bo nad to przystojniejszej ofiary nie mamy.
Tyś Pan wszytkiego świata. Tyś niebo zbudował
I złotymi gwiazdami ślicznieś uhaftował.
Tyś fundament założył nieobeszłej ziemi
I przykryłeś jej nagość zioły rozlicznemi.
Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi
A zamierzonych granic przeskoczyć się boi.
Rzeki wód nieprzebranych wielką hojność mają,
Biały dzień a noc ciemna swoje czasy znają,
Tobie k woli rozliczne kwiatki Wiosna rodzi,
Tobie k woli w kłosianym wieńcu Lato chodzi,
Wino Jesień i jabłka rozmaite dawa,
Potym do gotowego gnuśna Zima wstawa.
Z Twej łaski nocna rosa na mdłe zioła padnie,
A zagorzałe zboża deszcz ożywia snadnie.
Z Twoich rąk wszelkie źwierzę patrza swej żywności,
A Ty każdego żywisz z Twej szczodrobliwości.
Bądź na wieki pochwalon, nieśmiertelny Panie!
Twoja łaska, Twa dobroć nigdy nie ustanie.
Chowaj nas, póki raczysz, na tej niskiej ziemi,
Jedno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twemi.

piątek, 13 października 2017

HEJ MAZOWSZE, JAKIE... KATOLICKIE

Jan Matejko- Kazanie ks.Piotra Skargi
Pisząc o Polsce z czasów reformacji historycy używają określenia „kraj bez stosów”. O fenomenie polskiej tolerancji wspominał chociażby, nieżyjący już, profesor Janusz Tazbir – wybitny badacz reformacji i kontrreformacji. Choć w Polsce, podobnie jak w innych krajach Europy, trwała rywalizacja religijna, to jednak nie miała ona gwałtownego i krwawego przebiegu jak w Anglii, Francji, Niderlandach, Szwajcarii czy w Niemczech.

Rzeczywiście na tle krajów europejskich mogliśmy szczycić się z wyrozumiałości i otwartości wobec grup, które odrzuciły rzymski katolicyzm i stanęły w opozycji wobec nauk „papistów”. Tę niezwykłość tolerancji zauważali nawet zagorzali przeciwnicy reformacji, choć oczywiście postrzegali ją negatywnie. Józef Wereszczyński, doktor teologii, kanonik chełmiński, opat benedyktyński i biskup kijowski, pisał, że do Polski przybyły „wszystkie potwory i szelmy ze Włoch i Hiszpanijej, z Francyjej, z Niemiec wygnane”. Pod barwnym określeniem „potwory i szelmy” kryją się przedstawiciele ruchów reformacyjnych, które na dobre zadomowiły się w XVI-wiecznej Europie. W szczególności byli to zwolennicy nauki Marcina Lutra i Jana Kalwina.

Zdarzały się oczywiście przejawy wrogości i wzajemnej agresji pomiędzy przedstawicielami różnych wyznań. Incydentalnie miały one dramatyczny przebieg, jak chociażby opisywane przez historyków zdarzenie z 1611 roku, które tak opisał wspomniany już Janusz Tazbir: „Włoch, Francus de Franco, przeciwnik dogmatu o Eucharystii, wystąpił podczas procesji Bożego Ciała w Wilnie z przemową do tłumu. Stanąwszy na stopniach urządzonego na ulicy ołtarza wzywał jej uczestników, aby nie popełniali bałwochwalstwa oddając „opłatkowi boską cześć”. Franka niezwłocznie uwięziono i poddano torturom. Daremnie próbowali go ratować kalwini wileńscy; na skutek usilnych nalegań królowej Konstancji oraz Piotra Skargi, który wtedy właśnie przebywał w Wilnie, cudzoziemca skazano na śmierć przez poćwiartowanie. Na początku ucięto mu język”.

Były to jednak, w skali całego kraju, dość odosobnione przypadki i można przyjąć, że tolerancja w Polsce była, na tle Europy, rozwinięta ponad przeciętność. Z tej tolerancji i otwartości wobec „innowierców”, wyłamywała się nieco jedna z prowincji Polski, a mianowicie Mazowsze.

Mazowsze, tak w kraju, jak i poza jego granicami, szczyciło się wśród katolików sławą prowincji wolnej od „herezji”. Nuncjusz papieski, Juliusz Ruggieri, pisząc w 1568 roku do Pawła V, tak określił sytuację w Polsce: „powstało wiele nowych i brzydkich herezji, które się następnie na wszystkie prowincje z wyjątkiem Mazowsza rozprzestrzeniły. Mazowsze, Bogu niech będą dzięki, zachowało czystość wiary i można o nim powiedzieć, że jest równie katolickie jak Italia”.

Kiedy idee reformacyjne zaczęły się, począwszy od wystąpienia Marcin Lutra w Wittenberdze, rozprzestrzeniać po Europie, książę mazowiecki (Janusz III) – za namową biskupa płockiego Rafała Leszczyńskiego wydał edykt nakazujący, by „w całym Księstwie Mazowieckim, szczególnie zaś w Warszawie, nikt nie odważył się posiadać, czytać lub w domu przechowywać ksiąg luterańskich już to w języku łacińskim czy niemieckim, już to w innym, lub też wyznawać fałszywe dogmaty luteranów (...) pod karą pozbawienia życia i konfiskaty całego majątku na rzecz skarbu książęcego”.

Kapituła płocka wyróżniała się zawziętością w tropieniu „heretyków”. Janusz Tazbir podaje, że na jej rozkaz spalono w Płocku kilkunastu zwolenników reformacji. Ten sam autor pisał, że na Mazowszu „ruch reformacyjny niemal się w ogóle nie rozwinął. Podjęta w roku 1581 przez Jerzego Niemstę próba erygowania zboru w Warszawie zakończyła się całkowitym fiaskiem. Przyczyn nierozwinięcia się ruchu reformacyjnego na Mazowszu należy chyba widzieć w fakcie, iż w dzielnicy tej występował z jednej strony nadmiar drobnej, a ubogiej szlachty, z drugiej zaś brak było latyfundiów magnackich. Szlachta ta, pozostająca zresztą w częściowej zależności gospodarczej od kleru katolickiego, nie mogła zdobyć się na poważny wysiłek finansowy związany z powołaniem do życia ośrodków reformacji (szkoły, zbory, drukarnie)”.

Z Mazowsza pochodzi najbarwniejsza postać polskiej kontrreformacji, urodzony na terenie dzisiejszego Grójca (dawniej Grodźca), ks. Piotr Skarga – jezuita. Zasłynął m.in. jako przeciwnik Konfederacji Warszawskiej, jednego z pierwszych w Europie aktów szerokiej tolerancji religijnej. Janusz Tazbir pisał, że „miota Skarga na ustawę najgorsze wyzwiska, szlachcica zaprowadzającego w swoich dobrach reformację nazywa mianem lwa jadowitego, drapieżcy, psa głodnego”.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że krzewiciele polskiego protestantyzmu też używali ostrego i obraźliwego języka wobec oponentów. Marcin Krowicki, działacz i pisarz reformacyjny, jeden z autorów przekładu Biblii brzeskiej, tak pisał o katolickim duchowieństwie: „izeście grzeszni, iżeście rodzaj złośliwy i przewrotny, lud szalony, bękarci, wilcy, niedźwiedzie, liszki, lwi drapieżni i ryczący smokowie, psi niemi, psi nienasyceni, wieprzowie dzicy, wołowie i bykowie tłuści, nieprzyjaciele boży, świadkowie złośliwi, szaleni mężowie i napełnieni krwie, rada złośliwa, stolica zaraźliwa”.

Piotr Skarga nie żywił sympatii do protestantów. Pisał o nich: „Kto może być nędzniejszy nad tego, ktory w ślepocie heretyckiej chodzi i przeklęctwem się zewsząd obciążył, i wieczną na się śmierć w mocy szatańskiej, jako mowi Apostoł, przywodzi?”.

Nauki „szermierza kontrreformacji” trafiały na podatny grunt, jakim była uboga zagrodowa szlachta mazowiecka, która, podobnie jak uboższe mieszczaństwo i chłopi w całej Rzeczpospolitej, nie chciała tolerować „heretyków”. Religijność tej szlachty, a w szczególności przywiązywanie wielkiej wagi do postów i ofiar na kościół, tak opisywał Władysław Smoleński: „gdyby podróżny jadł w ich obecności w post jaja lub nabiał naraziłby się na niebezpieczeństwo utraty życia. Urosło wśród nich mniemanie, że lepiej jest zabić człowieka, niż w piątek jeść mięso. Dla zbawienia duszy niemało poświęcili funduszu na kościół, msze, wypominki itp...”.

Po uchwaleniu „Konfederacji Warszawskiej” szlachcice płoccy, będący przeciwnikami tej uchwały, pisali: „Nad to, co może być sromotniejszego, kiedy w Koronie Polskiej naszej, [...] ten, kto wołu, krowę, świnię, kozę ukradnie, karan będzie, a który kościół zburzy, ołtarze poprzewraca, kapłany wypędzi, święte Pańskie, przeczystą i nigdy podług potrzeby niewychwaloną Pannę, Matkę Bożą, zesromoci, chwałę miłego Boga zniszczy, imię na ostatek Pańskie i duchom złym strasznie zbluźni, ten – mówię – pokój mieć będzie”.

Określenie „Arcykatolickie Mazowsze” trafnie oddaje prawdę o nikłej roli reformacji w tej części Polski. Mazowsze było najbardziej jednolitą wyznaniowo krainą Rzeczpospolitej. Liczącą się mniejszością wyznaniową byli tu jedynie Żydzi. Patrząc z tej perspektywy historycznej, może nie trzeba się dziwić, że określenia: „protestant”, „luteranin”, „kalwinista”, „anabaptysta” brzmią dla mieszkańców Mazowsza dziwnie obco, a czasami wręcz wrogo.

czwartek, 12 października 2017

MIKOŁAJ REJ

500- lecie Reformacji, to dogodny czas, aby prezentować sylwetki i dorobek polskich reformatorów i osób związanych z polską reformacją.
Ważną postacią renesansu i polskiej reformacji był Mikołaj Rej (1505-1569). Nauki pobierał w Skalbmierzu i Lwowie. Przez rok kształcił się także na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nade wszystko był samoukiem, obeznanym z pismami europejskich twórców renesansowych.

Prawdopodobnie na dworze Mikołaja Sieniawskiego Rej zapoznał się z nurtem reformacji szwajcarskiej – kalwinizmem i stał się jedną z „ikon" polskiego kalwinizmu. Bywał na kalwińskich syno[1]dach, w swoich majątkach zakładał zbory i szkoły wyznaniowe.

Rej używał języka polskiego jako podstawowego i samodzielnego języka literackiego, co doprowadziło do dynamicznego rozwoju polszczyzny w XVI wieku. Znane są jego słowa, w których wskazał, że Polacy nie muszą się posługiwać językiem „gęsim”, czyli łaciną: „A niechaj narodowie wżdy postronni znają[2], iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”.

Poza działalnością religijną i literacką, Rej był aktywnym działaczem politycznym, zaangażowanym w sprawy państwa. W ramach tzw. ruchu egzekucyjnego – stronnictwa średniej szlachty, dążył do reformy państwa polskiego i rozwoju silnej Rzeczpospolitej.

W swoim dziele „Apoftegmata[3], to jest krótkie a roztropne powieści” napisał „O bacznej roztropności”:

„Nie to jest mądry, co wiele spraw umie,
Lecz co złe z dobrym rozeznać rozumie.
(…)
Rozum to jest wódz do waszego dobrego:
Ten zdobi cnotę, a strzeże od złego.
(…)
Wielka osiadłość[4], kto cnotę posiądzie,
Która rozumem ozdobiona będzie.”

W dorobku biblijno-teologicznym Mikołaja Reja znalazły się takie dzieła jak: wydany w 1546 roku „Psałterz Dawidów”, przekład prozą z łaciny, „Postilla Pańska” (tom kazań, który ukazał się w 1557) i „Apokalypsis, to jest Dziwna sprawa skrytych tajemnic Pańskich” (wydana w 1565 i zawierająca rozważania religijne i komentarze do Biblii).

Fragment Psalmu 23 w przekładzie Reja:

„Pan Bóg jest sprawcą[5] Mojem, a już niskąd inąd żadnej rzeczy nie będę potrzebował.
Nad rozkosznemi żywioły raczył On ostanowić[6] mie i nad rozmaitemi wodami,
przyjemnie płynącemi raczy On wychować mnie.


[1] Dr Katarzyna Kłosińska podaje, że „Gęsi” nie jest tu, jak się powszechnie sądzi, rzeczownikiem, lecz przymiotnikiem (tzw. przymiotnikiem dzierżawczym - czyj? gęsi) – mowa o „gęsim języku”, czyli łacinie. Rej nie porównywał Polaków do gęsi, lecz chciał zakomunikować, że Polacy mają swój własny język, że nie potrzebują gęgać, tylko mówić po polsku.
[2] Czyli: „niech obce narody zawsze wiedzą”.
[3] Gr. apóphthegma, ~matos – sentencja, wypowiedź – krótki utwór literacki, wierszowany lub prozatorski, prezentujący dowcipną, błyskotliwą, trafną wypowiedź wybitnej postaci (np. władcy).
[4] Majątek.
[5] Sprawca – opiekun (pasterz).
[6] Ostanowić – umieścić, zostawić.

środa, 11 października 2017

O PAPIESTWIE I JĘZYKU DEBATY W XVI WIEKU

Luter trzymający Pismo Święte przed papieżem (ulotka z XVI w.)
„Papież jest głową chrześcijan. Jest to stare bożyszcze, które okadzają z przyzwyczajenia. Niegdyś był on groźny nawet samym monarchom: składał ich z tronu równie łatwo, jak nasi wspaniali sułtani strącają królów Irymety lub Georgii. Ale dziś nikt go się już nie lęka. Mieni się dziedzicem jednego z pierwszych chrześcijan, zwanego świętym Piotrem: jest to w istocie bogate dziedzictwo; ma olbrzymie skarby i wielki kraj pod swą władzą” - Rica (Pers) w liście do przyjaciela (Monteskisz, "Listy perskie").

Reformatorzy, również polscy, postrzegali średniowieczną instytucję papiestwa jako źródło zła. Nadużycia władzy papieskiej były przedmiotem dysput i ostrych polemik.

W języku reformatorów określenie "papizm" jest synonimem katolicyzmu. Papista = katolik.

Wystąpienie Marcina Lutra przypadło na czasy Leona X (papieża w okresie od 11 marca 1513 roku do 1 grudnia 1521 roku). Leon X wznowił rozpisane na początku wieku przez Juliusza II odpusty, z których dochody przeznaczone były na budowę nowej Bazyliki świętego Piotra w Watykanie. Wystąpienie Lutra (95 tez) spotkało się ze stanowczą odpowiedzią Leona X, który 15 czerwca 1520 zagroził Lutrowi ekskomuniką. Marcin Luter spalił bullę publicznie w Wittenberdze (w grudniu 1520 r.), zaś Leon X w odpowiedzi opublikował (w styczniu 1521 r.) bullę: „Decet Romanum Pontificem”, ekskomunikującą Marcina Lutra. Znalazły się w niej takie słowa o Lutrze: „Niniejszym ogłaszamy, że jest on uznany za heretyka, podobnie jak pozostali, niezależnie od zajmowanego stanowiska lub godności, którzy wzgardzili troską o własne zbawienie i jawnie, w oczach całego świata, stali się zwolennikami niegodziwej i heretyckiej sekty Marcina Lutra, jawnie i otwarcie udzielając mu pomocy, rady i wsparcia, umacniając go w jego nieposłuszeństwie i zawziętości, albo utrudniając ogłoszenie Naszej bulli. Ludzie ci zaciągnęli kary ustalone w Naszej bulli i mają być słusznie uważani za heretyków i unikani przez wszystkich wiernych chrześcijan”.

W pismach Lutra można znaleźć ostre i nieprzyjazne komentarze wobec papiestwa. Dla Lutra papież to „Antychryst, ten, który strzyże owce, oszukańczy nauczyciel Pisma, hipokryta, mistrz oszustwa i złodziejstwa, łajdak czy łapówkarz”. Nawet nasz Andrzej Frycz Modrzewski, czołowy polski myśliciel doby renesansu i przyjaciel króla Zygmunta Augusta, pisał: „nie pozostaje nam nic innego, tylko to, abyśmy, narody chrześcijańskie, opuścili rzymskiego antychrysta, razem z jego kliką”.

Nie inaczej, również „ostro” pisali papiści o reformatorach. Naczelny szermierz kontrreformacji, jezuita Piotr Skarga, pisał: „A tą [wiarą], którą niedawno diabelski posłaniec i ślubów Bogu uczynionych gwałtownik, cielesny i rozpustny Luter przyniósł, a nie tylko jej cudami nie potwierdził, ale ją sprośnym żywotem pomazał, niech się słusznie brzydzą, bo nie jest to wiara Chrystusowa, ale tajemne i do pogaństwa wiodące bałwochwalstwo”. A także modlił się przeciwko "zaraźliwym sektom", czyli wpływom protestantyzmu: „Rozprosz, Panie Boże nasz, wszystkie zaraźliwe sekty (...) Ożywiaj, dobrotliwy Panie, pobożność katolicką, aby za czasów naszych i liczbą, i wysługą ludu się twego wiernego przyczyniało, a pobożność dobrych uczynków ich tę Rzeczpospolitą długo trzymała i od upadku broniła”.

Ze współczesnej perspektywy, słowa których używali uczestnicy sporu, wydają się nad wyraz obraźliwe i nie do przyjęcia, ale takim „ostrym” językiem dyskutowano w tamtych czasach.

Papiestwo (oraz reprezentowany przez papieży katolicyzm) poddane też było krytyce teologicznej. Jan Kalwin pisał, że tradycja papistów zaciemniła sens Pisma Świętego: „W papiestwie każdy starał się dorzucić swoje trzy grosze (...) Zdawało się, iż nie wystarczy, by podążać szczerze za Słowem Bożym, ale dobrze byłoby jeszcze z czymś je wymieszać”. A także: „Nie znaczy to, iż papiści całkowicie odrzucają Boga, ale że pragną stworzyć nową doktrynę, łącząc i mieszając wszystkie religie świata”.

Spór pomiędzy katolicyzmem a protestantyzmem (na gruncie teologicznym) oczywiście wciąż istnieje.